25.05.2017

MAMA BLOGERA

Hej Kochani, 
Czy w dobie internetów łatwo być mamą osoby która nie skrywa się z własnymi myślami i sporo jej w sieci? Często przemycam do neta swoje treści- dawniej plastyczne, muzyczne, teraz bardziej formy pisane czy fotografię. Nadaktywność zawsze była moją mocną cechą, obecnie dwie prace, parę otwartych projektów, prowadzenie bloga, aktywne adminowanie sporej grupy na facebooku, kursy i szkolenia w wielu płaszczyznach zarówno zawodowych jak i związanych z social mediami sprawia, że doba wydaje się za krótka. Ciekawość świata i chęć poznawania nowych rozwiązań sprawia, że zapominamy o tym co najważniejsze, mało czasu zostaję na życie osobiste więc w afekcie mało spędzamy go z ukochaną osobą a już tym bardziej z rodzicami. Spotykamy się w biegu, pytamy co słychać. gadamy o zakupach, czasem zjemy wspólny obiad  a następnie rozchodzimy się we własne strony. Tłumaczyć to można "dorosłym życiem", ale czy na pewno?


Niedawno internetowy glob zawładnęła mania duńskiej szkoły życia - a właściwie odpoczynku. Książka zebrała niesamowite "ochy i achy" wśród bloggerów, a instagram wręcz uginał się od nadmiaru  pięknej okładki.Ok, zgadzam się warto zwolnić ale czy musimy, aż "czerpać wiedzę z innych kultur?, mieszać w to "Czesława Mozila"? Nie sądzę... Polacy zawsze żyli w zgodzie z naturą, jesteśmy narodem który słynie z gościnność, ciepła i rodzinnej tradycji. Mam wielu znajomych na świecie, ludzi innych narodowości którzy zawsze kojarzą Polskę z ciepłem i ogromnym poszanowaniem dla rodziny. Sama pochodzę z domu w którym nigdy nie brakowało miłości, kontakt z rodzicami mam i wiem, że zawsze będzie mega , wspólne tematy, przygody i setki  godzin spędzonych na wspólnym oglądaniu filmów, czytaniu książek czy gotowaniu. Wspólne żarty, podobny "trolling"to chyba cała nasza rodzina. Bez spinek, chorego dystansu i nabzdyczenia. Zawsze szczerzy i uczciwi wobec siebie i otoczenia. Pisząc to poniekąd dochodzę do wniosku, że mało mnie teraz  w wśród bliskich, wielokrotnie mam ochotę wejść do domu, przekręcić klucz, odłączyć wszelkie kable, zmyć makijaż, wpełznąć w pidżamę i tak zwyczajnie usiąść z Mamą i pogadać... Powspominać, zjeść z nią jej ulubione sezamki i napić się naparu z pokrzywy :) Niby banał ale w dobie kiedy każdy wymaga od nas perfekcji (w pracy - nieomylności, w szkole-profesjonalizmu, na kursach - kreatywności, a na blogu systematycznego pisania) takie chwilę stają się luksusem. Mam czasami ochotę, najzwyczajniej rzucić to wszystko i wyjechać w sloganowe "Bieszczady". Tylko czy wyjazd w mniej lub bardziej znane coś zmieni? Klasyk mawiał "home sweet home"a jeszcze inny "Twój dom tam gdzie serce twoje" i chyba coś w tym jest, że wracamy do swojej oazy do miejsca w którym czujemy się  dobrze i tam gdzie jesteśmy kochani. Wprawdzie moje serce rozerwane jest między dwoma miejscami: domem rodzinnym a urokliwym, szarym królestwem mojego M., więc jak widzicie serducho muszę mieć duże i pojemne, ale są to miejsca które sprawiają, że ładuje tam swoje akumulatorki i nabieram energii do działania, ale o tym już innym razem...

NIE DAJMY SIĘ ZWARIOWAĆ...
W ciągu paru ostatnich dni, stale pojawiają się wpisy dotyczące propozycji prezentowych "Co kupić mamie", "Prezenty z okazji Dnia Matki" itp. pewnie wielu z Was się narażę, trudno...ale dla mnie to chore, rozumiem, że za każdym takim wpisem słychać dźwięk złotych monet, lajki lecą jak oszalałe a statystyki, aż zagrzewają się od ilości odwiedzin ale zastanówcie się...  Kto jak nie Wy sami zna Wasze mamy najlepiej, jakim cudem ktoś lepiej wie co Waszej rodzicielce potrzeba, olejcie to! Bądźcie sobą, nie prześcigajcie się w drogich prezentach, nie rekompensujcie braku czasu na spotkanie drogimi podarkami. Nic nie przebije wspomnień, żaden drogocenny prezent nie wypełni luki w której Was nie ma. Przestańcie ufać tym, którzy chcą zarobić  na Waszych dobrych serduchach. 

Zalecam dzień wolny od mediów, pidżamę dobre ciastko i kwiatek dla mamy. Włączcie tego dnia SLOW, niech dzień matki nie będzie tylko "obowiązkiem" z kalendarza. Niech to wydarzenie stanie się jednym dniem nie w roku a w miesiącu, a może nawet tygodniu. Wyłączcie insta na 10 minut dziennie, zadzwońcie do domu, skontaktujcie się z osobami dla których bije Wasze serducho, to drobnostka która znaczy tak wiele.

Wpis pewnie pokaże jaką jestem nudziarą, zamiast podbijać Nowy Jork albo wąchać lawendę na Polach Marsylskich, wolę kubek  herbaty i ciepło najbliższych. Chwilę które będę mogła zabutelkować a w przysiadzie nastroju otwierać i delektować się wspomnieniem. Kolekcjonujmy takie chwilę i dbajmy  o to aby było ich jak najwięcej, aby nie doszło do takiego momentu że  na szafce zostaną tylko fiolki puste lub pełne drogich perfum w których nie znajdziemy głębszej, osobistej historii.

Łapcie chwile, ściskam 
_____________________________

PS. Dużo osób pytało mnie o bukiet niespodziankę jaki otrzymałam od tajemniczej marki. Rozwiewam wątpliwości - bukiet pochodzi z tej firmy i uczciwie przyznaję, że jestem zdumiona jak szybko działa taki rodzaj usługi. Ekspres kwiatowy to doskonałe rozwiązanie aby podarować ukochanej osobie prezent w postaci kwiatów, słodyczy a nawet alkoholu. Zamawiając prezent najbliższym mamy pewność, że dotrze do naszego wybrańca wymarzonego dnia a nawet godzinie. Z tego co wyczaiłam na stronie klikając w ten link -> dostajecie rabat na swoje zamówienie. Expres działa na terenie całej Polski :)

Czytaj dalej »

9.05.2017

PRZERYWAM MILCZENIE! O BLOGERACH,VLOGERACH I CAŁYM TYM ŚWIATKU...


Witajcie Kochani, 

Zarwana noc, niewyspanie, nikotyna, nieproporcjonalna ilość witamin do poziomu cukru i kofeiny w organiźmie, zbyt dużo tłuszczu i "chemicznego" jedzenia to zaledwie kilka przyczyn które inwazyjnie wpływają na wygląd naszej cery, a w szczególności skóry pod oczami. 



Najlepszym lekarstwem byłoby całkowicie przerzucić się na slow life, spać 12 godzin, brać rano 40 minutową kąpiel pełną piany i relaksacyjnych olejków, później pobiegać godzinkę po parku na obrzeżach miasta a następnie wrócić do domu i spożyć zielony wysokobiałkowy shake by za chwilę móc spędzić kolejne godziny na przeglądaniu YouTube itp. 
Nie wiem jak Wy ale patrząc na życie niektórych bloggerów/ vlogerów odnoszę dziwne wrażenie jakby ich doba liczyła co najmniej 72h. Mój dzień jest mocno zaplanowany, wypełniony po brzegi od pobudki o 4.40 do momentu zaśnięcia ok.01-02 w nocy  i nawet jeśli leżę już w łóżku i regeneruję kręgosłup aby za chwilę w pełni wtopić się w objęcia Orfeusza to: pracuję, odpisuję na @, przerabiam zdjęcia, udzielam porad, projektuję, czytam albo szkolę się przez internet. W ciągu dnia jestem bardzo aktywna, dwie prace, blog, dodatkowe zlecenia i tak naprawdę przyziemne obowiązki szarego człowieka sprawiają, że czas wypełniam solidnie i obficie, Na szczęście dostąpiłam zaszczytu i jakaś nadludzka siła obdarzyła mnie darem mega podzielności uwagi dzięki któremu zamiast wykonywać dwie czynności jestem w stanie rozszerzyć je do pięciu :)  Mimo świetnej organizacji czasu, nie wyobrażam sobie "instagramowego" żywota, sztucznego, nadmuchanego życia w którym miałabym udawać woskową lalę z domem tak krystalicznym, że nawet astmatyk czułby się w nim nieswojo, kuchnią pudełkową w której każdy liść rukoli ma swoje opłacone "logo" a ze złotego kranu płynie zmrożony szampan o smaku poziomek. 

Kiedyś Kaśka Nosowska śpiewała o "Cudzoziemce w raju kobiet" czasami mam wrażenie, że ten tekst jest o mnie. Zaglądam w internet i widzę "xerotwory" kobiety które wyglądają tak samo, jedzą to samo, czytają to samo, powielają schematy (rzecz gustu czy dobre i ładne, nie mnie to oceniać). Przerażający jest fakt, że jedynym wyznacznikiem życia stały się lajki, nie sumienie i to w jaki sposób podchodzisz do drugiego a zawiść, chamstwo i spierdolenie komuś humoru, niekończące intrygi, kombinatorstwo i szukanie "profitów" level hard. O stawianiu na intelekt nie wspomnę, babki powoli zaczynają kojarzyć mi z takimi okropnymi rycinami w których każda cześć ciała podzielona jest na sektory w których prym wiodą poszczególne marki (dobrze,że sponsorzy nie wymagają dziarania sobie ich loga na skórze). Sprzedawanie się za pastę do butów czy garść tamponów... Poważnie, nie wiem dokąd zmierza ten świat.. Co gorsza, nie wiem nawet dokąd zmierza ten post, miała być dziś recenzja  korektora z Tarte na który tak bardzo czekacie, ale niestety, gorzkie żale wygrały. Musiałam zmyć z siebie ten ołowiany płaszcz niszczący mą psyche. W ramach detoksu mknę na blogi które czytam w ukryciu, uwierzcie mi, jest kilkanaście takich w których znajdziecie ludzi z krwi i kości :) Jeśli znacie takie miejsca polećcie mi je w komentarzach, chętnie zajrzę do waszych ulubieńców :)


Zastanawiam, się co zastanę jutro na blogu falę hejtu moich spostrzeżeń czy bezwględną ciszę.
Jestem bardzo ciekawa Waszego zdania, nawet jeśli zupełnie różni się od tego co sądzę. 

Ściskam 

Czytaj dalej »