23.06.2019

O CIEMNEJ STRONIE PRACY PIELĘGNIARKI / SPOWIEDŹ- odpowiadam na wasze pytania

Ten wpis miał pojawić się znacznie wcześniej, jakieś pół roku temu... Nie wiem czy nie miałam w sobie wystarczająco dużo siły aby mówić o tym otwarcie czy też czułam się w pewnym stopniu dyskomfortowo aby zdradzać tajniki swojej pracy... Dziś nastąpił przełom więc otworzyłam laptopa i postanowiłam szczerze odpowiedzieć na wszystkie pytania jakie mi zadałyście na moich social mediach.  Dziś poznacie jak to wygląda z mojej perspektywy.




Zacznę może od tego, że za chwilę minie mi 6 lat od kiedy pracuje w Domu Pomocy Społecznej, zanim tu jednak trafiłam przeżyłam 5,5 letnie studia które zakończyłam tytułem magistra pielęgniarstwa. Studia wiadomo, wiele mi dały, wprowadziły mnie w zakres obowiązków  i zarys pracy jaką powinnam wykonywać ale tak naprawdę najwięcej dały nam praktyki które odbywałam w wielu szpitalach i na wszystkich możliwych oddziałach które wchodzą w zakres toku studiów.
Moją główną i docelową pracą jest DPS ale w między czasie przewinęło się kilka różnych placówek w których zagościłam i pracowałam tam dodatkowo w różnym wymiarze czasowym. Była to m.in Podstawowa Opieka Zdrowotna, Poradnia Psychiatryczna, diagnostyka gdzie pomagałam wykonywać rezonanse i tomografię komputerową, od blisko 2 lat prowadzę gabinet w zespole szkół ponadgimnazjalnych, opieka  nad pojedynczymi przypadkami w różnych stadiach chorobowych od maluchów bo osoby w wieku przed geriatrycznym, no mogłabym wymieniać, bo w sumie co chwilę przypominam sobie coś nowego,ale nie o tym...

W Domu Pomocy w którym pracuje mamy pensjonariuszy o różnych schorzeniach głównie są to osoby geriatryczne (starsze), chore psychiatrycznie z przekrojem wszystkich chorób internistycznych  jakie tylko mogą zaistnieć. Hm... zaczynam się zastanawiać czy jak zacznę pisać językiem medycznym będzie to dla każdego zrozumiałe więc może przejdę na język mniej formalny. Mamy tu chorych na serce, ludzi niepełnosprawnych poruszających się na wózkach, przy balkonikach, osoby leżące, zdarzają się osoby uzależnione, częstym zjawiskiem są ludzie chorzy psychiatrycznie którzy są głównie splatani (nie orientują się co do miejsca i czasu), ale są też tacy z napadami agresji, czy nieszkodliwi które najzwyczajniej nie panują nad swoimi zachowaniami i zazwyczaj robią rzeczy które mogą wzbudzać wśród ludzi z poza personelu medycznego skrajne, wręcz kontrowersyjne emocje. Jest tez trochę takich miłych hm.. nazwijmy ich pieszczotliwie dziadeczków którzy  mieszkają tutaj i w godnych warunkach chcą spędzić swoją złotą jesień. Blisko 100 podopiecznych więc i przekrój jest ogromny.
Skoro już znacie mniej więcej zarys mieszkańców przejdźmy do konkretów bo pytań jest  całkiem sporo.
Odpowiedzi na pytania będą dotyczyły całej mojej działalności w tym zawodzie i nie będą dotyczyły tylko tej jednej placówki w której obecnie pracuję. 



CZY PRACA W TAKIM MIEJSCU OBCIĄŻA PSYCHICZNIE?

Początki pracy były ciężkie, bardzo mocno wczuwałam się w psychikę i profil każdego pacjenta,wielokrotnie przenosiłam "pracę"do domu co nie ukrywam, nie było łatwe bo nastrój siadał i często przelewał się na otoczenie. Z biegiem lat jednak nauczyłam się tego profesjonalizmu którym niewątpliwie jest  fakt odcinania się od pracy w momencie przekroczenia terenu placówki.
Każda praca z ludźmi wymaga poświęcenia i obciąża psychicznie, bez względu na to czy jesteście pracownikami sklepu czy banku a już tym bardziej jeśli na co dzień spotykacie  ludzi starszych, schorowanych, których los potoczył się inaczej niż zakładali w przeszłości. Wiek i schorzenia niestety niosą to co nieuniknione więc też śmierć. Są tutaj ludzie którzy mieszkają tutaj od kilku/ kilkunastu/kilkudziesięciu lat więc i z nimi chcąc nie chcąc nawiązuje się  nić porozumienia i z wybranymi zwykłą sympatię. Każdy pracownik jest świadom, że chwilę kogoś może już nie być, inni długo chorują, inni odchodzą w ciszy i spokoju. Myślę, że to może obciążyć.


CZY OD KIEDY PRACUJESZ ZE STARSZYMI LUDŹMI PATRZYSZ NA NICH INACZEJ?
Starsi ludzie to tak naprawdę my za Xlat więc wiele zachowań nie wynika z wieku a z ogólnego charakteru człowieka. Jeśli ktoś był prawym i kulturalnym człowiekiem który zarażał swoją dobrocią w promieniu kilkunastu metrów to wątpliwa kwestia aby drastycznie zmienił się w przyszłości (nawet u ludzi ze schorzeniami psychiatrycznymi widać  jakim człowiekiem był przez większość życia). To samo jest w drugą stronę jeśli ktoś  był osobą złośliwą i konfliktową, raczej nie zmienia się w oazę spokojności, wręcz przeciwnie te  zachowania nasilają się drastycznie.
Czy patrzę na tych ludzi inaczej? Niestety tak, kiedyś każda starsza osoba traktowana była w moich oczach przez pryzmat moich dziadków. Ikon ciepła, wyrozumiałości i wsparcia, teraz niestety wiem, że to było totalnie naiwne i niedojrzałe z mojej strony. Praca bardzo mocno kształtuje sylwetki.

JAKIE ZACHOWANIA PACJENTÓW I RODZIN WKURZAJĄ NAJBARDZIEJ PIELĘGNIARKI?
Myślę, że nie tylko pielęgniarki ale też cały personel medyczny. Na mnie najbardziej drażniąco działają rodziny które lekceważą swoich najbliższych i nie utrzymują z nimi stałego kontaktu ( pisząc stałego mam na myśli nie odwiedzają bliskiego częściej niż raz na miesiąc) a po przyjeździe do pacjenta zarzucają personel pomysłami na leczenie, sami stosują tego dnia swoje wydumane często zaczerpnięte od drGOOGLE  wizję na procesy pielęgnacyjne. Nie wiedzą co może zaszkodzić, nie słuchają  naszych wskazań, próbują potajemnie podać jakieś środki albo przekarmić osobę astralną ilością pokarmów tak jakby chcieli zrekompensować tymi siatkami jedzenia ileś tygodni/ miesięcy nieobecności. (Mam tutaj na myśli rodziny które są z tego samego miasta, są zdrowe, młode i zmotoryzowane a nie tych których sytuacja życiowa zmusiła np. do wyjazdu za granicę). 
Częstym zjawiskiem który podnosi mi ciśnienie jest też sytuacja kiedy trafia do nas nowy podopieczny który widać, że był mocno zaniedbany w środowisku z którego do nas trafił. Stan higieniczny pozostawia wiele do życzenia o postępowaniu lecznicznym już nawet nie wspominając. Rodzina często oczekuje od nas nadrobienia w przeciągu paru dni tego czego sami nie pilnowali przez kilkanaście lat. Taka osoba w zamyśle rodziny powinna w 48h mieć wyrobioną nową protezę zębową, posiadać okulary oraz przejść wszelkie konsultacje lekarskie jakie tylko sobie zamarzą. Niestety nawet gdybyśmy tego chcieli jest to niewykonalne w tak krótkim terminie. 


CZY PACJENCI KTÓRZY NIE SĄ ODWIEDZANI PRZEZ NAJBLIŻSZYCH SĄ GORZEJ TRAKTOWANI?
Przyznam szczerze, że to pytanie mocno mnie zaskoczyło i wręcz zmroziło krew w żyłach. Nigdy nie spotkałam się z tym aby było to wyznacznikiem i jestem zdziwiona, że nadal gdzieś tam w społeczeństwie krążą takie mity!!! Z mojej strony nie ma różnicy czy jest to pacjent który jest samotny lub ma rodzinę, każdego podopiecznego traktuje z takim samym szacunkiem i oddaniem. Dbam o jego komfort i staram się zrobić wszystko aby jego samopoczucie fizyczne i psychiczne było utrzymane na najwyższym poziomie. 
Oczywiście są ludzie którzy bardziej nam odpowiadają,lepiej nam się z nimi funkcjonuje ale to tak jak ze znajomymi z jednymi łapiemy kontakt od razu z innymi ciężko nawiązać "tą" nić. Nie zmienia to jednak faktu, że dla mnie nie ma znaczenia czy ktoś jest  samotną babcią z zapadłej wsi czy znaną osobistością z kilkoma fakultetami czy wysoko postawioną rodziną. Do swojej pracy staram się podchodzić profesjonalnie i traktować wszystkich na równi, nawet tych którzy są wulgarni w stosunku do nas, staram się pokonywać swoim opanowaniem i spokojem. 

CZY JESTEŚ ŚWIADKIEM W PRACY  SYTUACJI, ŻE PACJENCI SĄ ŹLE TRAKTOWANI PRZEZ PERSONEL MEDYCZNY?
W ciągu 11lat (praktyki studenckie i praca) spotkałam się 4 razy z takim zachowaniem i nie ukrywam od razu podjęłam reakcję, co nie zawsze było mądre bo wiązało się często z wieloma nieprzyjemnościami, ale moje założenie i system wartości który gdzieś tam się wykluł nie pozwoliłby mi przejść po tym do porządku dziennego. Na szczęście nie były to jakieś tragiczne sytuację ale zdecydowanie łamiące komfort psychiczny pacjenta. Bez względu na wszystko trzeba reagować, nie być obojetnym bo tylko w taki sposób można zmienić coś na lepsze.

CZY PAMIĘTASZ SWOJĄ PIERWSZĄ RESUSTYTACJĘ?
Pewnie i o dziwo była ona jeszcze na studiach na oddziale kardiologicznym tzw sala OIOM.  Adrenalina i nagła sytuacja  zrobiły swoje, wraz z kolegą podjeliśmy RKO, był to chyba nasz pierwszy lub drugi dyżur nocy a pracowaliśmy w asyście nocnej pielęgniarki.Akcja zakończyła się powodzeniem a ja czułam się dumna tak bardzo, że pomyślałam jestem tu gdzie trzeba :) 

CZY PODOPIECZNI CZĘSTO UMIERAJĄ?
Zważając na to, że są to starsi ludzie, często schorowani to oczywiście zdarza się, ale mamy też osoby które mają po 90-102 lata i są w świetnej kondcji. Jest wiele pacjentów którzy trafili do nas w fazie prawie agonalnej a przynajmniej w ciężkim stanie a teraz sami poruszają się po oddziale i to często bez wsparcia sprzętu medycznego typu balkonik, wózek itp. Walczymy o każdego i robimy wszystko aby oszukać przeznaczenie.

Z JAKIMI NAJBARDZIEJ EXTREEME PRZYPADKAMI SPOTKAŁAŚ SIĘ BĘDĄC PIELĘGNIARKA?
Pamiętam dosyć mocno zakład psychiatryczny oraz praktyki na dwóch oddziałach. W jednym z nich osadzeni byli recydywiści którzy trafili do szpitala na obserwację ponieważ planowali targnąć się na swoje życie( ludzie z wysokimi wyrokami) lub Ci udający choroby( łudzący się, że ze szpitala łatwiej im będzie uciec niż z więzienia). Pamiętam jak kazano wchodzić i wychodzić tylko tyłem, jak niemile widziany był wtedy makijaż, czy nawet jakiś element biżuterii. Trzeba było być bardzo czujnym, bo z opowieści pielęgniarek  zbity kubek ceramiczny jest najlepszym elementem do podcięcia sobie żyły lub gardła. Druga osoba to przypadek młodej dziewczyny z praktyk, nastka była uzależniona od jedzenia zupek chińskich miała ich mnóstwo, nosiła je w ubraniach, przyklejała do ciała, upychała pod materac, konsumowała na sucho i poprawiała makijaż. To chyba takie najmocniej działające na mnie wtedy emocje. Moja praca niesie za sobą stale jakieś  nietypowe i skrajne sytuację ale to niestety nie nadaje się do wrzucania do sieci.

CZY CZASEM CZUJESZ ULGĘ, ŻE KTOŚ Z PACJENTÓW UMARŁ?
Zdecydowanie tak. Brzmi to nieludzko wiem, ale raz na dziesiątki przypadków trafia się chory który jest w bardzo ciężkim stanie, stanie agonalnym często z nowotworem, odczuwa niesamowity ból, skóra pokrywa odleżyny które mimo systematycznej pielęgnacji  nie mają już skłonności  do wygojenia i naskórkowania. Pamiętam taki przypadek kiedy rozpoczęłam pracę w DPS, kobieta ok. 170cm, waga jakies 35-38kg, przeraźliwie chuda, bez reakcji, leżąca, z endoprotezą talerza biodrowego ( proteza biodra) odleżyna czyli dziura w skórze szeroka, głęboka odsłaniała praktycznie cała metalową protezkę. Odleżyny i rany były na kręgosłupie,pietach, pośladkach, łokciach, przedramionach policzkach a nawet na płatkach uszu. Kobieta nie jadła, nie mogła pić, żyły cienkie jak włosy i tak samo kruche, podpięcie jej kroplówki graniczyło z cudem. Wiecznie na bardzo silnych lekach przeciwbólowych, intensywna profilaktyka p/odleżynowa i miesiące agonii w jękach... W takich chwilach kiedy obcujesz z takim cierpieniem, widzisz jak ta osoba z każdym dniem nie chce żyć,jak oczy nabierają mętnego wyglądu i żółci to chcesz aby wreszcie pojawił się "bilet" i taka osoba trafiła do lepszego świata. Mam nadzieję, że teraz rozumiecie, że odpowiedz tak, nie oznacza, że życzę komuś śmierci.


CZY TO PRAWDA, ŻE PIELĘGNIARKI PRACUJĄ TAK DUŻO?
Raczej tak, ale nie jest to niestety powód do dumy. Każda z nas wolałaby pracować w standardowym wymiarze godzin co miesiąc i zarabiać tyle aby móc godnie przeżyć od 1 do 30 i czasem pozwolić sobie na jakąś przyjemnostkę. Niestety stawki są opłakane a za taką odpowiedzialność, przeróżnych, często agresywnych pacjentów (1 pielęgniarka na blisko 100osób), masę obowiązków i  narażanie własnego życia to zarobki są  słabe, aby zarabiać lepiej łapiemy dodatkowe etaty i wtedy zarabiamy kosztem życia prywatnego. Podobno pielęgniarka to misja, więc może jak przejdę końcowego Bossa to dostanę jakiś bonus :) a tak poważnie, to #śmiechprzełzy :)


CZY PIELĘGNIARKI MSZCZĄ SIĘ NA NIEMIŁYCH PACJENTACH?
Ciężko mi mówić, za wszystkie ale powiem za siebie... To, że ktoś jest niemiły często wynika z faktu bólu czy zdenerwowania więc próbuje sobie to wytłumaczyć na swój sposób. Gorzej jeśli ktoś okazuje się być totalnym chamem, knuje i próbuje podnieść np. rękę albo obraża innych to reaguje od razu,  zwracam uwagę, jestem stanowcza i nie wchodzę w dialogi. Rozmowa toczy się równoważnikami zdańi chyba czuć ten dystans i niechęć. Nigdy jednak na nikim się nie mściłam i nie zamierzam, totalną bujdą jest, że podaje się inaczej zastrzyki aby bardziej bolało (jest to możliwe) ale też wiąże się z większym powstaniem powikłań więc nikt tego nie stosuje i mam nadzieję, nie będzie wykonywał. trudne sytuację trzeba rozwiązywać na bieżąco bo potem może być już za późno.


CZY JEST TO PRAWDA, ŻE OSOBA KTÓRA UMIERA NA SALI  MUSI TAM ZOSTAĆ PRZEZ JAKIŚ CZAS?
Tak, procedury są takie, że w chwili wystąpienia zgonu telefonujemy do lekarza dyżurującego (u nas nie pracują lekarze) i informujemy o zgonie.  Musi minąć minimum dwie godziny od zgonu aby lekarz pojawił się u nas, potwierdził brak reakcji życiowych i wypisał odpowiednie dokumenty. Te dwie godziny jest to czas aby przygotować osobę ("toaleta pośmiertna") na przyjazd np. najbliższych, później lekarza. Kiedy lekarz wypisze kartę zgonu, wzywamy zakład pogrzebowy który został wskazany przez rodzinę lub opiekuna prawnego. Odpowiadając konkretnie na pytanie ciało pozostaje na sali przez minimum 2h.

CZYTAŁAM KIEDYŚ ARTYKUŁ, ŻE OSOBY SKARŻYŁY SIĘ, ŻE LEŻAŁY Z "TRUPKIEM" NA JEDNEJ SALI PRZEZ KILKA GODZIN, JEST TO MOŻLIWE?
Nie wiem jak to teraz wygląda w szpitalach, podejrzewam, że regulaminowe 2h i ta osoba zostaje przeniesiona. U nas wygląda to tak, że staramy się aby osoba chodząc z jednego pokoju/ sali w tym czasie przebywała w innym miejscu, trafia do sali terapii, ogląda w tym czasie telewizor, albo rozmawia z personelem, nie zawsze nawet jest świadoma, że w tym czasie doszło do zgonu  na sali. Jeśli są to osoby  leżące, nieświadome a temperatura otoczenia jest korzystna,osoba zostaje w pokoju, zmarła zostaje "naszykowana"-> "toaleta pośmiertna" i zasłoniona parawanami. Czekamy na lekarza, ewentualną rodzinę i zakład pogrzebowy. 

CO BYŁO DOTYCHCZAS NAJTRUDNIEJSZE W BYCIU PIELĘGNIARKĄ? 
W może w kontekście tego co napisałam powyżej o śmierci i różnych chorobach zabrzmi to dziwnie, ale najtrudniejsze było dla mnie przejście praktyk na  pediatrii. Zakładanie wkłuć w skroń takiego parotygodniowego maleństwa w chwili kiedy był to pierwszy rok a ja nie miałam jeszcze wprawy do igieł to był hardcore. Na szczęście u mnie w stresie wł. się jeszcze większe opanowanie i logiczne myślenie więc udało się nawet za pierwszym razem. 

CO NAJGŁUPSZEGO ZROBIŁY RODZINY W CHWILI ODWIEDZENIA?
Do NAGRODY DARWINA mianowałabym wszystkich tych którzy próbowali wcisnąć przez sondę  (sonda rurka przez nos lub usta włożona do żołądka) lub PEG-a (rurka założona od razu prze powłoki brzucha do żołądka) zgniecione maliny, truskawki ze śmietaną, banana czy  np, arbuza z pestkami. Oczywiście rzadko kiedy udaje się to przepłukać, zresztą często osoby z "rurkami" karmione są od razu przez usta (gdzie każdą z nich zakłada się w chwili problemów z połykaniem) a rodzny nie widza problemy aby zakleić gardło lepką papką i spowodować podduszenie co u nas od razu skutkuje akcją ratunkową.

JAK TO NIE MASZ LEKARZA  W PRACY?
W DPSach nie pracuje lekarz na stałe, podpisany jest kontrakt z przychodnią z której pojawia się u nas lekarz raz w tygodniu bada chorych i wypisuje recepty. Jeśli coś się dzieje w nocy możemy skontaktować się z lekarzem dyżurnym w opiece całodobowej lub wezwać pogotowie.

NIE BOISZ SIĘ IGIEŁ? NIE BRZYDZISZ SIĘ KRWI? CHYBA NIE MOGŁABYM UKUĆ DRUGIEGO CZŁOWIEKA... CO LUBISZ NAJBARDZIEJ Z TAKICH CODZIENNYCH ZADAŃ?
Uwierz mi, ze gdyby chodziło o uratowanie kogoś bliskiego i od twojego wbicia igły zależałoby wszystko to wbiłabyś z misterną precyzyjnością i to bez zawahania. Lubię pobierać krew ale najbardziej lubię kaniule tzn. wenflony i kroplówki :) Uwielbiam robić opatrunki, wszelkiego rodzaju rany, odleżyny (rajcuje mnie fakt kiedy z creepy stanu na moich oczach zaczynam zauważać znaczną poprawę) wszystkie chirurgiczne kwestie, lubię usuwać szwy, uwielbiam psychiatrię i wszystkie psychologiczne tematy. A krew pachnie metalicznie dla mnei wegetarianki jest to mało przyjemny zapach ale sam fakt pobierania jest dla mnie jak nie wiem umycie rąk, idę pobieram, opisuje i oddaje :) #życie :D

JAK WYGLĄDA CZŁOWIEK PO ŚMIERCI?
Nie wygląda jak w filmach, twarz parę godzin przed śmiercią wyostrza swoje rysy, charakterystyczny jest szpiczasty nos, zażółcone ale i mętne gałki oczne które raczej nie poruszają się za punktem. W chwili zgonu ciało się rozluźnia, jest wiotkie, stygnie, opada szczęka dlatego często trzeba podtrzymywać specjalnym paskiem brodę aby zmarły wyglądał na śpiącego. Mogą pojawić się zasinienia przy paznokciach czy plamy opadowe,ale to jest bardzo złożony temat i chyba nie na tutaj... Wszysto zależy od przyczyny śmierci.

CZY PODAJECIE TAM LEKI W TABLETKACH CZY TYLKO KROPLÓWKI? PIELĘGNIARKI ROZKŁADAJĄ LEKI CZY SAMI ŁYKAJĄ?
DPS to głównie leki w tabletkach, doraźnie podaje się zlecone wlewy kroplowe, zastrzyki, plastry p/bólowe itp.Pigułek jest mnóstwo. W budynku jest blisko 100 osób z czego każda przyjmuje lekarstwa minimum dwa razy dziennie (po kilka tabletek) a niektórzy nawet trzy. Pielęgniarka rozkłada leki podstawowe i psychotropowe a każdą wydaną pigułkę z działu psychotropów musi rozpisać w zeszycie tzn dla kogo ile kiedy itp. przeliczyć stan i się podpisać :)

CZY ZOSTAŁAŚ KIEDYŚ OBRAŻONA LUB UDERZONA W PRACY  PRZEZ PACJENTA? 
Zdarza się, aczkolwiek jestem taką osobą z którą chyba da się żyć w dobrych i jeszcze lepszych relacjach. Mam głównie takiego jednego starszego pana który lubi na mnie krzyczeć,wyzywać a nawet raz próbował uderzyć mnie po piszczelach a następnie kulą inwalidzką po twarzy. Tak, dobrze słyszycie, nie jest to osoba chora psychicznie a jak to się mówi, z trudnym charakterem. Zostało to zgłoszone, sama przeprowadziłam z nim rozmowę póki co ze skutkiem ale teraz jestem już uważniejsza.


CZY JESTEŚ TRAKTOWANA NA RÓWNI Z LEKARZAMI? CZY LEKARZE CZĘSTO OLEWAJĄ PROŚBY PIELĘGNIAREK GDY ZGŁASZAJĄ, ŻE COŚ SIĘ DZIEJE?
W szpitalach na szczęście odchodzi się od stereotypu "piguły", obecne pielęgniarki to nie panie od" podaj kaczkę" a wykształcone kobiety (ale i mężczyźni) które same są w stanie obserowac, monitorować oraz pielęgnować chorego, są wstanie zaproponować dalszy plan pielegnacyjny, podawać leki ratujące w obecnej chwili życie więc ciesze się, że figurujemy jako pielęgniarki a nie jako "siostry". W mojej pracy podkreślę jeszcze raz nie ma lekarza ja sama podejmuje decyzje odnośnie leczenia zachowawczego, obserwuje, monitoruję, wyciągam wnioski, jeśli stan jest poważny konsultuje przypadki z lekarzem dyżurującym za pośrednictwem telefonu lub jeśli lekarz tak zasugeruje dzwonie na Pogotowie Ratunkowe.
Niestety z Lekarzami w opiece całodobowej jest tak, że nie zawsze odbierają telefony, nie bardzo czują klimat odwiedzania w domu, sugerują od razu kontakt z pogotowiem. Kontakt z pogotowiem niestety bywa rózny czasami na dyspozytorce trafia się ktoś kto czuje powagę sytuacji a niekiedy słuchawkę odbiera jakiś zgred który zamiast ratować ludzi wykłóca się ze mną, że zawracam głowę.  Na szczęście większość ratowników i lekarzy którzy do nas dojeżdżają to konkretni, sympatyczni ludzie którzy jeszcze nie sprzedali swej empatii za bułkę w Maczku.

CZY ZOSTAŁABYŚ PONOWNIE PIELĘGNIARKĄ ?
Wiecie, że mam kilka zawodów, pracuję też jako fotograf, jestem bloggerem więc zajęć innego typu mam sporo  ale chyba bym została bo to praca którą lubię wykonywać. Tylko te zarobki miażdżą kręgosłup (azgr!jarrr!) Ale gdyby nie pielęgniarstwo to zostałabym Zębową Wróżką i lepiła Wam piękne ząbki. A swoją drogą w mojej łepetynce siedzą jeszcze dwa pomysły na siebie z którymi mam nadzieję, uda mi się ruszyć w przyszłości, nie będzie to nic medycznego, uruchomię swoją duszę artystyczną :)



Wszystkich tych  którzy zostali i zapoznali się z moimi odpowiedziami, proszę o znak, że tu byliście. Dajcie mi znać czy zdawaliście sobie sprawę, że mogę pracować w taki sposób? To zupełnie inna fucha od bycia "instagirl" , co mnie akurat nie rajcuję. Chce Wam na swojej stronie pokazywać, że też mam zwykłą pracę, normalne życie  a mój ig to przedłużenie tego jaką jestem.

Jakie macie zdanie o pielęgniarkach? Piszcie szczerze, ja na swojej drodze też spotkałam różne przypadki ale na szczęście (pacjentów) większość z nich już kica na emeryturze :P 

Dotychczas  patrzyliście na pielęgniarki jako takie pomocnice lekarza co wylewają mocz czy jednak personel pracujący trochę wyżej? :D 
Mam lekki stres przed tym wpisem bo jest może momentami zbyt szczery ale skoro pytacie to odpowiadam.

Jestem tak bardzooooooo ciekawa waszych opinii, chcecie czasem takie wpisy bardziej od strony medycznej ale pisane przystępnym językiem? Moje medyczne lifehacki?
________________________________________________________
ZAPRASZAM NA SWOJE SOCIAL MEDIA :) 
IG / FB/ @INSTASIOSTRA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostawcie ślad po sobie, dzięki temu łatwiej będzie mi trafić na Wasze blogi :)
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do obserwacji :)