17.07.2017

LITRY JADU - #PRYWATNIE O BLOGOSFERZE

Moi Kochani, 
Dzisiejszy post miał zupełnie inaczej wyglądać, czekała na Was recenzja pewnego zagranicznego (jeszcze) produktu ale zważając na to co dzieje się w blogerskim świecie nie mogę przejść obok sprawy obojętnie.



Od paru dni trwa nagonka na "SOS" ( nie zamierzam powielac tematu, nie jest to mój tekst i nie będę ponosiła za niego odpowiedzialności ale dla nie-wtajemniczonych sugeruję zajrzeć do wpisu Rupieciarni). Każdy ma swoje zdanie, jedni negują, drudzy bronią, od zawsze tak było i będzie, że w tłumie znajdziemy zwolenników i przeciwników. Nie podoba mi się jednak fakt podwieszania, komentowania i na siłę wciskania innym swoich racji. Mam na myśli  osoby które widząc post Rudej, domagają się kolejnego SHITSZTORMU  łapią swymi mackami zagadnienie i wyciskają najgorsze fekalia  aby rozruszać licznik swojego miejsca w sieci. 
Czy na tym polega bloggowanie?  Aby kraść pomysły, aby żerować na odwadze lub głupocie innych? Aby przytaczać czyjeś słowa, zgapiać i wchodzić w tą samą skórę? Czasami mam wrażenie, że ludzie postradali zmysły, nie kierują się żadnym systemem wartości, nie liczy się z tym co dany człowiek czuję... liczą się staty, UU i złote monety.  Jakby tego było mało całość musi zostać przyprószona jak u Magdy Gessler pierzynką chamstwa i pseudo pewności siebie (jestem zmuszona podkreślić PSEUDO) ponieważ w większości przypadków to tylko poza, wspaniała rama która widnieje tylko na pokaz medialnego świata.  
Patrząc na całą sytuację mam jedno skojarzenie, scenę z mojego ulubionego filmu (książki) w którym postać grana przez Edwarda Nortona wypowiada słowa:

Jesteśmy niewolnikami w białych koszulach. Reklamy zmuszają nas do pogoni za samochodami i ciuchami. Wykonujemy prace, których nienawidzimy, aby kupić niepotrzebne nam gówno. Jesteśmy średnimi dziećmi historii. Nie mamy celu ani miejsca. Nie mamy wielkiej wojny, wielkiej depresji. Naszą wielką wojną jest wojna duchowa. Naszą wielką depresją jest życie. Zostaliśmy wychowani w duchu telewizji, wierząc, że pewnego dnia będziemy milionerami, bogami ekranu. Ale tak się nie stanie. Powoli to sobie uświadamiamy. I jesteśmy bardzo, bardzo wkurzeni.


Blogerzy też są wkurzeni, szczególnie kiedy widzą niepowodzenia, albo wróć... własny stan zawieszenia i sukces innych. Boli, bo pragnienia przewyższają a możliwości nadal blokują "betonowe" social buty. Bloggosfera to miejsce w którym większość (ale na szczęście nie wszyscy) przesiąkła toksyną, siedzi w oparach jadu, próbuje skłócać otoczenie albo robić z siebie ofiarę. Kopać dołki i podpierdalać do innych, bawić się niczym dzieci w sklejanie i photoshopowanie prtscrenów, modyfikację rozmów i zabawę w po trupach do celu. Klany które się nie lubią oficjalnie (te akurat mega szanuję za konsekwencję) i te które smarują sobie tyłki a gdy przychodzi co do czego tulą się w geście braterstwa i  sprawiają wrażenie jakby przyjaźń własnie wkroczyła na znacznie wyższy level. Obłuda, obłuda i jeszcze raz fejk. Mensa wykazuje u mnie wysoki poziom IQ a jednak nie jestem w stanie tego ogarnąć. Bo jak wytłumaczyć kogoś kto fałszem otula się jak zdobną chustą, eksponując ją w każdy możliwy sposób z uśmiechem na ustach... Słabe, naprawdę tanie i bez klasy.

Twórcy internetu wielokrotnie, powielają treści, szczególnie gdy temat "chwycił". Robią to bezmyślnie, traktują dany adres bloga jak zwyczajną stronę, nikt nie myśli o tym, że za każdym wpisem stoi inna żywa osoba która w zależności od wychowania i innych czynników kulturowych w okresie dojrzewania, literatury może muzyki jest bardziej lub mniej uwrażliwiona. Skupiamy się na cyfrach, nie żywych istotach... Nie ponosimy odpowiedzialności za teksty, za słowa - "łatwo przyszło, łatwo poszło" a tak naprawdę nie wiemy kto w danej chwili trafia do nas, a w sumie do kogo my trafimy w danej chwili... może jest to czyjaś matka, dziecko, osoba z zaburzeniami depresyjnymi a może rówieśnik lub szef głównego bohatera tekstu - życie bywa ciężkie więc nie dopieprzajmy innym tylko dlatego aby przez moment pobrylować w medialnym światku. Zajmijmy się sobą, jeśli ktoś nam nie odpowiada zrezygnujmy z tych kontaktów, nie róbmy publicznej dramy, cały świat nie musi Ci współczuć lub gratulować. Spokój w głowach  to najlepsze lekarstwo na każdą bolączkę :) 
Na koniec ostatni cytat:
W samolotach wszystko jest jednorazowe, ludzie też. Tacy jednorazowi przyjaciele

Róbmy wszystko, aby to co sobą reprezentujemy, było spójne z nami, aby nasze otoczenie nie przypominały wnętrza "samolotu", może dzięki temu unikniemy kolejnej katastrofy a czytelnicy nie będą musieli wpadać do Ciebie okazjonalnie i to tylko wtedy gdy  zamierzasz spuścić ryzykancki lincz.



***Czytelniku, jeśli czytając to choć raz zastanowiłeś się czy tekst nie jest o Tobie, zastanów się nad sobą. Może to pora zacząć traktować innych tak jakbyś sam chciał być potraktowany.


Oryginalności w tekstach i większego dystansu do świata Wam życzę. Dobrej Nocy.
Buźka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostawcie ślad po sobie, dzięki temu łatwiej będzie mi trafić na Wasze blogi :)
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do obserwacji :)